Wydanie: PRESS 10/2011
Walczę z tabu
Ideowiec czy cyniczny gracz? Kim jest redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i dlaczego uważa, że wygrana PiS zaszkodzi jego gazecie? Wyjaśnia Tomasz Sakiewicz w rozmowie z Markiem Zającem.
Nie zamierzam Pana krytykować za upolitycznienie. To Pańska sprawa, gdy na przykład ogłasza Pan, na kogo będzie głosował. Mnie nie interesuje rytualna rozmowa polsko-polska. Pan by ripostował, że „Polityka” na okładce wydrukowała hasło „Tusku, musisz”. Ja bym się odgryzł, że widzę zasadniczą różnicę między „Polityką” i „Gazetą Polską”. A Pan na to, że to logika salonu... To nie miałoby sensu.
A o czym mamy rozmawiać?
Ciekawi mnie, kim tak naprawdę jest Tomasz Sakiewicz?
Mężczyzna, 43 lata. Ojciec dwojga dzieci, żonaty. Drugi raz zresztą. Dziennikarz.
Z misją?
Z pierwszą podziemną gazetką zacząłem współpracować w wieku 16 lat. Od początku wiedziałem, że to było narzędzie, by zmieniać świat. Niepodległa Polska i demokracja to były dwa ważne cele. Zakładałem, że nie czołgi, demonstracje ani strajki o tym rozstrzygną, lecz zmiana świadomości. Przecież komuna nie trzymała się tylko dlatego, że bezpieka i ZOMO były silne, ale też dlatego, że sporo ludzi się z nią utożsamiało albo nie widziało innego wyjścia.
A Pan miał wtedy długie włosy i nosił drewniany krzyż.
Tak o mnie piszą. Na oazie każdy sam robił sobie krzyż. Setki tysięcy młodych nosiły takie krzyże. To nie było nic nadzwyczajnego.
Pan chce mi powiedzieć, że jest ideowcem?
Gdybym nie był, to byłbym dziś komentatorem paru dużych stacji i zarabiał kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Tymczasem jestem redaktorem naczelnym dwóch gazet i wydawcą wielu, który zapewne nie zarabia nawet tyle, ile przeciętny dziennikarz „Rzepy”.
Od publicystów z prawicy próbowałem się dowiedzieć, czy jest Pan ideowcem, pragmatykiem, czy może cynicznym graczem. Zdania były podzielone. Jeden z rozmówców powiedział, że wierzył w Pański ideowy zapał, dopóki „Gazeta Polska” nie zaatakowała „Uważam Rze”. Jesteście przecież z jednego pnia, czyli poszło o kasę, zniszczenie konkurencji.
To przecież „Rzepa” jako pierwsza prowadziła przez kilka miesięcy kampanię wymierzoną w „Gazetę Polską”. Tak przygotowywali rynek pod wejście „Uważam Rze”. Po drugie, to nie my próbowaliśmy wkroczyć na ich działkę, lecz oni na naszą. Po trzecie, my nigdy nie pisaliśmy, żeby nie kupować „Uważam Rze”, odpowiadaliśmy jedynie na zarzuty.
Marek Zając
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter